Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych

Tak zginął “Lalek”, ostatni “Wyklęty”

W roku 2011 polski kalendarz świąt państwowych powiększył się o jedną znaczącą uroczystość - ustanowiony na 1 marca - Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. W ten sposób postanowiono oddać hołd żołnierzom podziemia antykomunistycznego, którzy przeciwstawiali się sowieckiej agresji, walcząc o wolną i niepodległą Polskę.

Ich działalność, skupiająca się na likwidacji Sowietów i kolaborujących z nimi polskich komunistów, była znakiem sprzeciwu wobec radzieckiej okupacji.
Data święta wybrana jest nieprzypadkowo i nawiązuje do dnia 1 marca 1951 roku, kiedy to w więzieniu mokotowskim wykonano wyrok śmierci na siedmiu członkach IV Komendy Zrzeszenia “Wolność i Niezawisłość” - ostatniej organizacji niekontrolowanej przez UB. Nie był to jednak koniec ruchu oporu, antykomunistyczna partyzantka niepodległościowa nadal prężnie działała. Ostatnim jej żołnierzem był Józef Franczak, ps. „Lalek”, zamordowany 21 października 1963 podczas obławy przeprowadzonej przez Służby Bezpieczeństwa przy użyciu 40 osobowego oddziału ZOMO.

Józef Franczak całe swe dorosłe życie poświęcił walce o wolność ojczyzny. Najpierw skończył szkołę oficerską, po której przydzielono go do Plutonu Żandarmerii w Równem (dzisiejsza Ukraina), gdzie zastała go wojna. Brał czynny udział w kampanii wrześniowej, po czym trafił do niewoli sowieckiej, z której udało mu się zbiec. Po ucieczce wrócił w rodzinne strony, na Lubelszczyznę, gdzie współtworzył lokalne struktury zbrojnych organizacji niepodległościowych (najpierw ZWZ a potem AK). Józef Franczak dbał o swój wygląd i miał maniery eleganta - stąd przylgnęła do niego ksywa: „Lalek”. Po zajęciu Lubelszczyzny przez Sowietów, został wcielony do armii Berlinga. Szykany, aresztowania i egzekucje żołnierzy AK, których był świadkiem, skłoniły go do ucieczki. W końcu - znalazł się w oddziale legendarnego majora „Zapory” - Hieronima Dekutowskiego.

W 1946 roku został złapany podczas obławy UB i wraz z innymi partyzantami - „wrogami ludu” - transportowany był do więzienia w Lublinie. W trakcie konwoju dokonał spektakularnej ucieczki i ponownie powrócił do partyzantki. Gdy na początku 1947 r. komunistyczne władze ogłosiły amnestię, ujawniło się 53 tysiące uzbrojonych żołnierzy. „Lalek” nie ufał komunistom i nie poddał się amnestii, związując się z oddziałem „Uskoka”- Zdzisław Brońskiego, gdzie nadal brał udział w akcjach na „utrwalaczy władzy ludowej”.

Tam stanął na czele pięcioosobowego oddziału, na który w maju 1948 roku urządzono zasadzkę. W jej wyniku dwóch partyzantów zginęło, a kolejnych dwóch zostało rannych. Tylko „Lalkowi” udało się uciec. W Wigilię 1948 roku został postrzelony w brzuch, podczas obławy dokonanej przez UB i MO u rodziny Henryka Mazurka (łącznika „Lalka”). Franczakowi udało się zbiec, jednak ze względu na ranę na kilka miesięcy wyłączony był z walki. W maju 1949 roku SB wytropiło „Uskoka”, który po walce popełnił samobójstwo, nie chcąc wpaść w ręce komunistów.

Ostatnią akcję zbrojną „Lalek” przeprowadził w 1953 roku, organizując akcję ekspropriacyjną na Kasę Oszczędności w Piaskach. Władza ludowa uznała to za kolejny „bandycki czyn”. Ówcześni okoliczni mieszkańcy wiedzieli lepiej: „Tak, rabował, ale rozdawał biednym. To był taki nasz lubelski Janosik” - mawiano.

Już w 1950 roku bezpieka na Lubelszczyźnie otrzymała z Departamentu III MBP nakaz “rozpracowania operacyjnego” ostatnich grup oporu. Formalne rozpracowanie Franczaka rozpoczęto już 16 listopada 1951 roku, w ramach operacji o kryptonimie Pożar. W sumie zaangażowano do współpracy z bezpieką ok. 100 ludzi. Nadzwyczajne środki w sprawie ujęcia “kadrowego bandyty Franczaka” podjęto w 1954 roku. Wobec nieskuteczności działań, dnia 8 września 1961 roku, w “Kurierze Lubelskim” ukazał się list gończy za Franczakiem, razem ze zdjęciem.

W styczniu 1963 SB posługując się szantażem zwerbowało do współpracy Stanisława Mazura TW „Michał”, którego wyposażono w aparat podsłuchowy. Za pomoc w schwytaniu Józefa Franczaka zaoferowano mu 5 tysięcy złotych (ok. 2-3 średnich pensji). Naprowadził on Służby Bezpieczeństwa na „Lalka” i w dniu 21 października 1963 roku grupa operacyjna, złożona z 40 funkcjonariuszy ZOMO i kilku oficerów SB, przeprowadziła obławę na gospodarstwo rodziny Beciów, w którym ukrywał się sierżant Franczak. „Lalek” nie miał zamiaru się poddawać, zginął z bronią w ręku, postrzelony przez jednego z zomowców. Ciało zamordowanego pozbawiono głowy i pochowano w bezimiennym grobie.

Józef Franczak do samego końca żył w przekonaniu, że nastąpi jakiś międzynarodowy konflikt, w wyniku którego Polska znowu będzie wolna. Tak było między innymi w październiku 1962 roku, kiedy miał miejsce kryzys kubański. „Lalek” wierzył, że musi wytrzymać jeszcze kilka miesięcy. Niestety, rok później został zabity. 18 lat po zakończeniu II wojny światowej, zginął ostatni żołnierz podziemia niepodległościowego. Na początku lat 60. Zbigniew Herbert poświęcił sierżantowi Franczakowi dramat pt „Lalek” emitowany w formie słuchowiska w radiu, przy zgodzie niczego nie domyślających się władz komunistycznych! 17 marca 2008 roku, prezydent Lech Kaczyński nadał pośmiertnie Józefowi Franczakowi Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Zdjęcie wykonane przez SB 21 X 1963 roku, po zamordowaniu Józefa Franczaka

a dzisiaj czytamy ….

Olsztyńska Platforma Obywatelska sprzeciwiła się wydaniu przez Radę Miasta oświadczenia upamiętniającego Żołnierzy Wyklętych i rocznicę komunistycznego zabójstwa sądowego dokonanemu na generale Auguście Emilu Fieldorfie. Szefostwo klubu radnych PO jako pretekst do sprzeciwu wykorzystało niechęć postkomunistów z Rady do upamiętnienia polskich patriotów.

O sprawie napisało olsztyńskie pismo „Debata”.Dariusz Rudnik, przewodniczący Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości, nie kryje zaskoczenia takim obrotem sprawy: Jestem zażenowany i jednocześnie zbulwersowany całą tą sprawą. Mogłoby się wydawać, że takie fakty z przeszłości i upamiętnienia takich osób jak gen. Fieldorfa nie powinny nikogo drażnić. Zwłaszcza, że bardzo podobną treść przyjął sejmik województwa warmińsko-mazurskiego. Tam nie było żadnych problemów. Według niego olsztyńscy działacze PO ulegli w tej sprawie lewicowej frazeologii.

Widać  PO w Olsztynie to religijne chłopaki - co wyklęte, to wyklęte! Na amen…

za http://www.solidarnosc.torun.pl