Buńczuczne kłamstwa premiera Tuska

Z przykrością słuchałem pana Tuska na konferencji prasowej tuż po spotkaniu z partnerami społecznymi z Komisji Trójstronnej, kiedy buńczucznie oświadczył: „Nigdy nie zgodzę się na takie działania, które mogą zwiększyć w Polsce bezrobocie”. Mówił to, broniąc rozwiązań, które ograniczając popyt, ograniczą zatrudnienie. Premier Tusk mijał się z prawdą albo w wyniku niekompetencji (co jest raczej nieprawdopodobne), albo z całą premedytacją. Wcześniej skłamał w tej sprawie na Europejskim Szczycie, kiedy deklarował, że polskie władze nie podejmą żadnych działań osłabiających popyt. Wkrótce rząd, chełpiąc się wprowadzaniem działań antykryzysowych, skierował do Sejmu ustawę myląco nazywaną „ustawą o uelastycznieniu Kodeksu pracy”, wydłużającą okres rozliczeniowy do dwunastu miesięcy. Wydłużenie okresu rozliczeniowego dla nadgodzin to umożliwienie pracodawcy takiego manipulowania czasem pracy pracowników, żeby ograniczyć do minimum obowiązek dopłat do nadgodzin.

Równocześnie pojawił się analogiczny projekt poselski Platformy poszerzony o obniżenie obowiązujących stawek za nadgodziny, tzw. ,,setek” na 80% , a zwykłych z 50 na 30%. Opisane działania Platformy to nic innego tylko zwyczajna obniżka płac. Nieuczciwością i kłamstwem jest wmawianie, że to „działanie antykryzysowe dla dobra pracowników, w imię obrony miejsc pracy”. Obniżając płace, obniża się siłę nabywczą społeczeństwa i osłabia popyt. Mniejszy popyt to mniejsza produkcja i zwolnienia pracowników. Te ustawy powinny się nazywać „o obniżeniu wynagrodzeń i przeniesieniu koszów kryzysu na pracowników”, bo wyłącznie temu służą.

Ale to nie koniec oszustw. Autor każdego projektu ustawy składanego do Sejmu ma obowiązek odnieść się do przewidywanych jej skutków dla budżetu państwa. W uzasadnieniu do rządowych zmian Kodeksu pracy pojawia się oświadczenie: „Projektowana zmiana nie ma wpływu na sektor finansów publicznych, w tym budżet państwa”. Chwilę potem jest inne stwierdzenie: „ (…) będzie miała wpływ na konkurencyjność gospodarki, ze względu na możliwość zmniejszenia kosztów pracy”. Autor uzasadnienia do projektu poselskiego idzie dalej, sięgając Himalajów bezczelności stwierdzeniami: „Zmiany dotyczące organizacji czasu pracy nie wywołują negatywnych skutków finansowych dla budżetu państwa (…), a wręcz przeciwnie (…) mogą przyczynić się do ich wzrostu. (…) Znaczenie wprowadzanych zmian może więc być jedynie pozytywne”. Zacytowane uzasadnienia są kłamstwem. Wprowadzają w błąd polski Parlament i społeczeństwo. W jaki sposób niższe płace (niższe koszty pracy – jak napisano w projekcie rządowym) mogą być bez wpływu na finanse publiczne? Niższe płace to mniejszy podatek dochodowy, to mniejsze składki na ZUS.

Oba przywołane projekty ustaw, okrzyknięte przez obóz władzy antykryzysowymi działaniami Platformy Obywatelskiej, w rzeczywistości służą wyłącznie pracodawcom do przerzucenia kosztów kryzysu na pracowników. Obniżenie wynagrodzeń zmniejszy siłę nabywczą społeczeństwa, ograniczy popyt i w ślad za tym produkcję. Zmiany Kodeksu nie tylko nikogo nie chronią, lecz rodzą realne zagrożenie. Grożą większym bezrobociem i pogłębianiem kryzysu. Trzeba nazwać rzeczy po imieniu – to działanie przeciw dobru publicznemu, a te kłamstwa osobiście firmuje Donald Tusk.

Janusz Śniadek Tygodnik Solidarność nr 19, 10 maja 2013