Brakuje nawet na pieluchy…

Zdesperowani rodzice niepełnosprawnych dzieci od dwóch dni koczują w Sejmie. Rodzice walczą o podwyższenie wysokości świadczeń, bezpłatne leki, bezkolejkowy dostęp do lekarza i uregulowanie statusu opiekuna osoby niepełnosprawnej.

W Sejmie od środy przebywa grupa ok. 30 osób, rodziców i ich chorych dzieci. Rodzice zapowiadają, że są gotowi pozostać tam dopóty, dopóki rząd nie wdroży w życie zapowiadanych wcześniej obietnic pomocy.

Zgodnie z zapowiedziami Donalda Tuska od 1 stycznia 2014 r. powinna była wejść w życie ustawa, która systematycznie prowadziłaby do podwyższenia świadczeń dla opiekunów niepełnosprawnych do poziomu najniższej krajowej. – Jako że tej ustawy do tej pory nie ma, przyjechaliśmy tu po spełnienie obietnic, które padły z ust premiera rządu, pana Donalda Tuska. Po raz pierwszy w roku 2009. Od lat oczekujemy ich realizacji, a w związku z tym, że rząd nie robi w tym kierunku nic, my, rodzice, mówimy: DOŚĆ! Były już obietnice minister Ewy Kopacz o uzawodowieniu rodziców dzieci niepełnosprawnych, były deklaracje ministra Bartosza Arłukowicza o bezkolejkowym dostępie do specjalistów, zwiększonym dostępie do rehabilitacji i bezpłatnych lekach. I nic. To wstyd i hańba dla polskiego rządu, że nie robi nic, by pomóc najsłabszej grupie społecznej. Niech pan premier w końcu się zdeklaruje, czy będzie pomagał rodakom, czy nie. A jeśli naszego budżetu na taką pomoc nie stać, to niech rząd stara się o środki z bardziej rozwiniętych państw UE – mówi „Naszemu Dziennikowi” Iwona Hartwich ze Stowarzyszenia „Mam Przyszłość” z Torunia, jedna z inicjatorów protestu, matka cierpiącego na porażenie mózgowe 19-letniego Kuby.

Rodzice chorych dzieci przyjechali m.in. z Torunia, Poznania, Krakowa, Gdańska, Bydgoszczy i Warszawy. To nie pierwszy ich protest. W 2009 r. po raz pierwszy wyszli na ulice.

więcej